na małpka i, ujrzawszy murzyna, w jednej chwili wdrapała mu się na grzbiet i, drżąc cała, przytuliła się do niego.
Herkules, śmiejąc się głośno, wziął na ręce maleństwo, błagające go o obronę i szedł ku samochodowi.
Sęp, wydawszy ostry, jękliwy skwir, odleciał, ciężko machając skrzydłami.
Czarne małpy urwały nagle swe krzyki i trwożny rechot.
Siedziały na gałęziach i nieruchomym wzrokiem wpatrywały się w człowieka, niosącego małpkę.
Herkules podał ją Jurkowi, szepcząc:
— Mały „mussu“ brać „uruhu“ dla zabawy!
Pan Bolesław nic nie mówił, bacznie przyglądając się synowi.
Jurek wziął małpiątko. Podniosło na niego rozumne, piwne oczki i przytuliło się do chłopaka, objąwszy go długiemi, włochatemi rączkami.
Siedząca na najbliższej gałęzi małpa wydała krótki, lecz bardzo żałosny krzyk.
Jurek pomyślał sobie, że, być może, zrozpaczona matka woła swoje dziecko, które uważa już za zgubione na zawsze.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.