zywały ich na długie lata więzienia, a nawet na karę śmierci.
Oszukani przez czarowników tubylcy cierpieli, a tymczasem prawdziwi winowajcy kryli się przed sprawiedliwością, uciekając poza granicę niezależnej republiki murzyńskiej — Liberji.
Wpobliżu laguny[1], otoczonej dziewiczą dżunglą, Jurek ze swoim towarzyszem mieli niezwykłą przygodę.
Z prądem rzeki dopłynęli właśnie do obszernego, ciągnącego się na sześćdziesiąt kilometrów słonego jeziora. Mieli tu czekać przybycia Johna Burney‘a.
Płynąc wpobliżu brzegu, usłyszeli nagle głośne bębnienie.
Ktoś bardzo silny z całej siły walił w bęben, który huczał głucho.
— Co się tam dzieje? — spytał Jurek, patrząc na murzyna.
Herkules nic nie odpowiedział i, kręcąc głową, nasłuchiwał.
Odgłosy bębna nie zbliżały się i nie oddalały.
Rozlegały się wciąż z tej samej odległości, chociaż łódź, poruszana dwiema parami wio-
- ↑ Część morza, oddzielona piaszczystemi wydmami.