Jurek wybiegł na werandę i krzyknął radośnie.
Na zwisającej nad parkanem gałęzi mahoniu siedział szympans.
Ujrzawszy chłopaka, wydał ciche, jakgdyby porozumiewawcze mruczenie.
Chłopak skinął w jego stronę ręką i skierował się ku altanie, gdzie przy chorej małpie siedziały, pojąc ją, i pomagając przewracać się z boku na bok, dwie stare murzynki.
Jurek wszedł do środka i, zaczaiwszy się za ścianą, zawołał:
— Magda! Magda!
Szympansica błysnęła w uśmiechu zębami i, zobaczywszy synka swego w ręku chłopaka, zarechotała radośnie.
Samiec zeskoczył na ziemię i ostrożnie skradał się ku altanie, idąc na głos szympansicy.
Zwęszył jednak murzynki i natychmiast powrócił na drzewo.
— Wyjdźcie! — rzekł chłopak do czarnych kobiet. — Zawołam was potem.
Ledwie wyszły i znikły w szopie dla robotników, gdy szympans stanął we drzwiach i jął się rozglądać dokoła.
Spostrzegł Jurka i wyszczerzył białe, potężne kły.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.