Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem uroczysku, gdzie ogień, burze lub owady przetrzebiły nieco bór macierzysty, który nie pragnął dla innych drzew przepotężnej łaski słońca. W wilgotnych nizinach rzecznych na Supraśli i Sokoldzie występują już zuchwale olchy, do nich przyłączają się narazie bojaźliwie, ale wkrótce śmielej — świerki łapiaste, aż wreszcie zapanują sosny — karłowate jednak, nędzne, powyginane cudacznie, w skorupę porostów owinięte — zapewnie takie, które w dawnych czasach „bajrakiem“ nazywano. Tam też rosną wierzby uszate, iwy, omszone brzozy i osiki, którą starożytni drwale „trzepieciną“ nazywali. W dawne czasy sporo było w puszczy bud smolarskich — owych „baniek“, przy których w zimie grzał się nieraz łowiec zamiłowany — ostatni z Jagielonów, bo słynęły z obfitości zwierzyny bobrowiska knyszyńskie, gdzie paszę znajdowały stada łosi o rosochach najpotężniejszych i odyńce „sadlaste“, po dąbrowach wypasione. Złe były, „obcinały szablami“, a nawet ich samury, nasrożywszy „pióra“, z „szumem“ szły „na dym“ i ciskały się na myśliwca.
Z puszczy tej wywożono do całej niemal Polski nietylko drzewo surowe i korę dębową dla garbarni, lecz i gotowy już towar, jak okapy, knagi, slemia, sztaki i cembrowiny, a przedewszystkiem klepkę i to, co z niej wyrabiano: piple, okseftki, beczkówki, wań-