Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

czajają. Zwierz przez psy i pociski rozjątrzony, rzuca się na pierwszego, którego przy drzewie spostrzeże; ten, gdy na drugą stronę odskoczy, zwierz uderza w drzewo, zamierzywszy się na człowieka. Rozjątrzony usiłuje drzewo obalić, tem wścieklej, im bardziej od myśliwych jest ściganym. W tych zapasach nietylko rogów, lecz języka i ogona zwrotów bać się należy; pierwszy bowiem dla szorstkości, drugi — dla siły w uderzeniu zarówno są niebezpieczne. Gdy myśliwego ogonem zajmie, jedyny sposób obrony, rzucić mu czerwoną czapkę; zwierz naówczas całą swą wściekłość na ten kolor obraca, aż od innych myśliwych pociskami i włóczniami skłóty, upadnie na ziemicę.“ — Wojny zniszczyły zwierzostan puszczy, toteż nadleśniczowie robią wszelkie możliwe wysiłki, by podnieść go i utrwalić. Żubry i łosie już oddawna opuściły puszczę, wycofał się z niej także niedźwiedź i rosomak, dawniej pospolite tu drapieżniki. Jednak jelenie, sarny i daniele mają tu doskonałe warunki istnienia i w tym właśnie kierunku idą wysiłki dyrekcji lasów. — Obce i wrogie ręce zabrały polskiej ziemi jej skarby, gdy jej przeznaczonem było wolność odzyskać za cenę wyniszczenia swego przez wielką wojnę, my zaś wszędzie na ugór rzucamy nowy siew, tu zaś na pobiedziskach królewskiej ongiś puszczy niezmordowany polski leśnik z próchnicy wywołuje zjawy sosen, świerków i dębów, a w ich poszumie słyszy już tupot racic królewskiej zwierzyny. Państwowa gospodarka leśna, oparta na ścisłych naukowych podstawach i na oględnej zimnej kalkulacji doprowadzi wkrótce do odrodzenia puszczy Knyszyńskiej.