zawsze atmosferę nieufności i niechęci pomiędzy potężnym panem na Białymstoku, a królem Stanisławem Augustem. Branicki do swej pięknej rezydencji wprowadził trzy małżonki: zmarłą wcześnie Katarzynę Radziwiłłównę, córkę kanclerza litewskiego; Barbarę Szembekównę — rozwiedzioną z Sewerynem Rzewuskim, która nie utrzymała jednak przy sobie magnata i wojownika i zmuszona była do ponownego rozwodu; wreszcie w wieku już podeszłym, bo pod sześćdziesiątką, Branicki wstąpił w związek małżeński z 18-letnią Izabellą Poniatowską, rodzoną siostrą przyszłego króla. Małżeństwo to miało cele polityczne i nie mogło być uważane za szczęśliwe, chociaż o tem wiedziały tylko ozdobne mury, meble i zwierciadła „Wersalu Podlaskiego“. Zewnętrznie wszystko szło jaknajlepiej, tak, że pewien madrygalista francuski, maitre Pigeonnet, nazwał to stadło „ideałem dwu kochających się serc“. Monsieur Pigeonnet był jednak w wielkim błędzie. Już sam wiek hetmana nie sprzyjał harmonji rodzinnej, toteż choć serduszko pięknej, pełnej porywów Izabelli, nawykłej do błyskotliwego życia na dworze ojca — kasztelana Stanisława Poniatowskiego, a później — na zamku królewskim w Warszawie, biło gorąco i w murach rezydencji białostockiej, lecz... nie dla podstarzałego już małżonka. Snuł się tam ktoś inny — doradca i ulubieniec hetmański, imć pan Andrzej Mokronoski, późniejszy starosta ciechanowski i generał. W stolicy nawet ówczesne damy dworskie zatrzymywały na nim przychylne i ciekawe spojrzenia. Bo też słynął pan Andrzej z prawdziwie romantycznej przygody. Wykradł on niegdyś piękną Włoszkę, hrabiankę Castelli, i, ożeniwszy się z nią, rozwiódł się natychmiast. Na tego to pana Andrzeja zwróciła uwagę Izabella Branicka, a przyjaźń z nim, nie budząc podejrzliwości hetmana przeszła rychło w miłość tak trwałą, iż po śmierci małżonka „pani Krakowska“ potajemnie poślubiła starostę. Wtedy dopiero madrygał Pigeonneta mógł był znaleźć zastosowanie...
Nietylko jednak różnica w leciech nie sprzyjała spokojnym płomieniom białostockiego ogniska domowego ostatniej latorośli Gryfitów Branickich. Istniały inne też, z krewkiego temperamentu hetmana płynące powody. Ten wódz, człowiek wojny, ochoczy był do bujnych hulanek rycerskich i przygód uciesznych, nie szukając dla nich bynajmniej partnerów tytułowanych i „mocno herbowych.“ Zresztą wogóle Jan Klemens Branicki nie nadawał się na statecznego małżonka. Był to rycerz, czujący się najlepiej na siodle, z buławą w ręku, z szablą w garści, szalejący w ogniu bitewnym. W owej dobie wpływów francuskich i saskich odcinał się na ich tle, jako olbrzymi anachronizm i tylko wrodzony takt i mądrość polityka pozwalały mu nie uzewnętrzniać prawdziwego stosunku swego do rodzonej siostry „pana Stanisława“, jak z przekąsem nazywał krzywo nań patrzącego króla. Ów „pan Stanisław“ wywoływał również niesnaski
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.