nie na Polesie i Litwę. Jednocześnie zwycięskie jelenie o pięknych wieńcach zaczęły się degenerować w zatrważający sposób, bo nawet skrzyżowanie ich z węgierską odmianą nie mogło już odmłodzić i naprawić rasy, która stawała się coraz bardziej słabą i mniej odporną na epidemje i warunki klimatyczne. Zaradzono temu jednak, ustalając kontyngens jeleni, danieli i dzików do odstrzału.
Wojna światowa r. 1914—18 wytępiła niemal zupełnie zwierzynę w Puszczy, a w okresie przejmowania jej przez władze polskie w marcu 1919 r. padła ostatnia żubrzyca, zabita przez kłusownika z Białowieży; z innych gatunków pozostawało 200 jeleni, jeden łoś w bagnach grudów świsłockich, 900 sarn i 210 dzików.
Rząd polski zorganizował ścisłą ochronę zwierzyny, tępiąc wilki, podkarmiając kopytne zwierzęta przez zimę, zakładając solne lizawki dla jeleni i sarn i walcząc z epidemjami, szerzącemi się nieraz w puszczy. Takie zarządzenia po piętnastu latach znacznie już podniosły zwierzostan, wyrażający się obecnie w następujących liczbach: 140 łosi, 560 jeleni, 5600 sarn, 1360 dzików, 10 000 zajęcy, 110 rysiów, 200 wilków, 1150 lisów, 410 borsuków, 28 bobrów, 1900 głuszców i 7000 cietrzewi. Dyrekcja lasów państwowych założyła rezerwaty łosi w powiecie Kosów Poleski i w nadleśnictwie Iwacewicze, obok którego znajduje się rezerwat bobrowy nad Zegulanką.
Piękne są łowy puszczańskie na wiosnę, w jesieni i zimie! Przy pierwszych zgrzewkach wiosennych po borach, niedostępnych bielach i wrzosowiskach wykuwają swoje hejnały pogańskie głuszce czerwonobrewe i skrzą się słonecznemi iskrami czarnych pancerzy. Z moczarów dopływa bulgot tokujących cietrzewi; nad oparzeliskiem krzęczą ciągnące słonki, wypatrując samice, wśród kęp i łazów zaczajone; w wiszarach wyciem i skowytem odzywają się wilki, ochraniając swe lęgi tajemne, zapadłe w czerotach i wyciekach, co z kępin i ganów z dniem każdym zbiegają obficiej, bo śnieg czernieje na dobre, opada i topnieje. Po wyżarach i bezdrożach pęta się lis, wyglądając oszalałe od parkania się zające i ptaki, pijane z miłości.
Przez sierpień po zagajnikach pobekują kozły o ostrych porożach, nadsłuchując, czy nie piśnie w pobliżu stęskniona do gonu sarna, w haszczach zaszyta i żądna zapłodnienia. W miesiąc później porzucają swe zimowe ostoje jelenie, szukać poczynają otwartych kaleni, a conajstarsze byki włóczą się samotnie po sapiskach, porykując groźnie na widok śpiczaków zuchwałych. Tam też ciągną łanie i, ogryzając nabrzmiałe sokami pędy olch i brzóz, czekają na krótką chwilę miłości. Wiedzą, że nastąpi ona i że przyniesie ją z sobą
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.