nocny i obyczaj „wykupu“ przy obnoszeniu przez dziewuchy młodej sosenki ozdobnej — „gaiku“, jak również tarzanie się gospodarzy po runi żyta i obrzędowa uczta w dzień św. Jerzego (24 kwietnia), dni wianków, końskiego i wołowego wesela na Zielone Świątki, palenie ognia nieraz na szczycie starych grodzisk w noc świętojańską, różne wróżby itd. Obrządki, poprzedzające i następujące po ślubie, niczem prawie nie różnią się od przyjętych we wsiach polskich, tylko w Puszczy Białowieskiej w wigilję ślubu starszy drużba — „starosta“ lub „rajko“ wyprowadza pannę młodą z komory na ręczniku, co ma dowodzić łagodności jej charakteru, poczem usadawia ją obok narzeczonego. Panna udaje, że jest zawstydzona, więc odwraca się od oblubieńca, a swachy śpiewają:
Nie siedź — i bokiem
bo to narokom;
siadaj prościusieńko,
hlani milusieńko.
Obyczaje ślubne Mazurów puszczańskich zaczynają się od „sprosin“, nieraz potrójnych, przyczem panna młoda dostaje upominki. Wszyscy goście dzielą się na drużyny — pana młodego i panny młodej, a na czele pierwszej występuje rajko, dziewosłąb, swat lub starosta, drugiej zaś przewodzi — starościna. Pieczywo weselne: korowaje, kołacze, kukiełki, szyszki, byczki, huski i gąski mają różne kształty i ozdoby, a każda z nich ma swoje nieraz magiczne znaczenie, chociaż zatarło się już ono w pamięci ludu. Dziewiczy wieczór, gdy przyjaciółki panny młodej wiją wieńce dla oblubieńców przy ciągłych śpiewach, posiada prawdziwą poezję i urok i wyraża cześć dla czystości dziewiczej, o czem mówi taka naprzykład śpiewka:
Uwili wianek z ziela zielonego,
Uproś, Anulu, ojceńka rodnego.
Dziękuję tobie, mój ojceńku za to,
że mój wianusek, jako scere złoto.
Zachowała się tradycja obrony bramy zagrody i drzwi domostwa przed przybywającym do ślubu panem młodym, gdy targu o poczesne i „kosę“, czyli warkocz panny młodej dobija starosta przy całkowitem milczeniu oblubieńca, ponieważ skromność jego, powaga i dostojeństwo nie pozwalają brać czynnego udziału w ceremonjach wstępnych: w obdarowaniu wieńcem panny młodej, posadzonej na dzieży i kożuchu, ani w rozplecinach, gdy to druchny śpiewają: „nie mas takiego na świecie, kto nasej Kasince warkoc rozplecie“ — ale rajko mimo to sprzeda warkocz, aż zaśpiewają znów druchny:
— Brat, nie brat — Tatarzyn,
Sprzedał siostrzyczkę za talar,
ruciany wianusek za sóstek
jej białe licko oddał tak.