może, boć we krwi siedzi umiłowanie pszczelarstwa, więc ludziska zakładają pasieki, przyśpiewując sobie przy tem radośnie:
Oj, wy pszczółki stare, oj, miodku kochany,
Od was mamy wiarę, przez was Piast obrany.
Wraz ze sztuką bartniczą zapominają Kurpiki dawne swe obyczaje, wierzenia i przesądy. Zapominają tak, jak wyrzucili z pamięci w w. XVII-ym puszczański nawyk „krwawiny“ — zemsty krwawej. Już nie wierzą, że czarownice mogą „zadać urok“, a trzy węgielki, rzucone do misy z wodą, „odczynią“ złe czary. Idą już do lekarza, zamiast biegunkę przerywać piwem, ograskę czyli febrę — białemi kamykami, które po splunięciu na nie, rzuca się poza siebie; nie leczą teraz Kurpie zapalenia oczu — zapuszczaniem pod powieki ogładzonego „cacka“ bursztynowego, co „wyciąga“ ogień. Stare zwyczaje, związane z kościołem i nabożeństwem, obrzędy weselne, gdzie „dziewosłęb“ ze swoją różdżką weselną ożywiał prastare tradycje kapłanów pogańskich, rytuał pogrzebowy i czynności przy urodzinach dziecka — wszystko to odchodzi obecnie w mgłę przeszłości, zgłuszone rykiem samochodów i głośnikiem radjowym.
Może jedynie rybacy znad jeziora Serafin ukrywają cośniecoś z przeszłości i nie chcą porzucić ani łoju miętusowego, ani „oka szczuczego“ talizmanów „krzepkich matyjaśnie“ (dziwnie mocnych). Rybaków zaś tych nad Narwią, Pissą i Rożogą, nad Serafinem i drobniejszemi jeziorami osiedliło się sporo. Węgorze, sumy, szczupaki, leszcze, miętusy, „złote“ karasie, liny — mimo liczne klęski, spadające na puszczę nie wyginęły jednak i, choć Kurpiowie nie mają już przywilejów królewskich na władanie