a na nią fałdowaną sukmanę ciemno-szarą, jak piach na szlaku, zdobną w granatowe klapy, kołnierz stojący, kieszenie po bokach i piękny pas barwny. Niewiasty nosiły wełniane, pasiaste „kitle“ — spódnice, gorset i kaftanik „a la bolero“, a nawierzch — bure lub szare sukmany. Mężatki kryły włosy pod chustkami, związanemi na tyle głowy, dziewczęta zaś szczyciły się płowemi warkoczami z pękami wstążek. Największą ozdobę do dziś stanowią jednak sznury bursztynów. W dni uroczyste i świąteczne wdziewają dziewuchy wysokie „czółka“ — cylinderki bez rondów, tekturowe, aksamitem czarnym i galonem złotym oklejone, a kitą z wstążek i piór z lewego boku przystrojone... Choć żywią się „rejbakami“ kartoflanemi i „pampuchami“ gryczanemi na oleju, popijają oskołę i „psiwo“ (piwo) jałowcowe, tryskają jednak zdrowiem dorodne, wesołe, gościnne Kurpianeczki, a przekorne, bo tak chłopakom odśpiewują:
Nie wsystkie ksiatuski są na boru psiękne,
Nie wsystkie tez chłopcy są u dworu zierne.
Nie wsystkie sady kscą, co si rozzijają,
Nie wsyscy ślub bzierą, co się zalecają.
Jednak żenią się Kurpie i w dodatku żenią się zwykle młodo. Zaprosiwszy sobie rajka — swata, idzie z nim chłopak do domu upatrzonej dziewczyny na wypyty. Ów rajko pozdrawia gospodarzy imieniem Chrystusa i mówi: „Przyjechalim do was, może co mata do sprzedania?“ Gdy ojciec lub matka dziewczyny odpowiedzą: „A możeby się co znalazło“, poważny rajko rozpoczyna szczegółową rozmowę, młody zaś idzie do pieca, za którym siedzi panna. Młody Kurp wyciąga ją spoza pieca, mówiąc: