Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

uwozili i uprowadzali dobytek i chudobę swoją, zasiekami się zasłaniali i ogniem, gdyż „czerwonego kura“ puszczali, a on — szalony i wściekły — miotał się, zżerając smolne iglice i gałęzie żywiczne sosen i świerków, wrogowi drogę zamykał i palił bez miłosierdzia. Puszcza ta przecież ocaliła Mazowsze w dobie nawały mongolskiej. Ledwie umknęły za Dniepr lotne watahy jeźdźców skośnookich, wynurzał się z puszczy lud mazurski, dawne siedziby podnosił ze zgliszcz i rumowisk i ziemię „ruszał“ lemieszem. Głód, zaraza morowa, ucisk nieprawy — wszystko przetrwał Mazur w swych puszczach rodzimych. Umiał on zdobyć w niej pożywienie obfite, boć różnego zwierza tropił i „skradał“ na grzędach żubrowych, turzych i jelenich, ptaki w sidła chwytał, a ryby w sieci, zbierał jagody leśne, orzechy i bedłki — grzyby jadalne; zarazy się nie bał, bo niesporo jej było srożyć się w kniei, gdzie upojne zapachy żywiczne zdrowie niosły i życie; z wroga lub