Na progu dziejów historycznych Polski, ciemna, tajemnicza puszcza okrywała cały niemal jej obszar. Roiło się w niej od zwierza wszelakiego i ptactwa łownego. Jadźwingowie, przebiegający część puszczy zabużańskiej, wierzyli podobno w życie pozagrobowe i w powrót na łowy do rodzinnej kniei, co była dla nich owemi „błogosławionemi terenami myśliwskiemi“, o których mówią stare gadki czerwonoskórych myśliwców z drugiej półkuli. — Wierzenia te dowodzą obfitości zwierzyny w puszczy.
Mazurzy, posuwając się za Bug i Narew, zetknęli się ze zwierzyną i w pościgu za nią, w walce z turem, żubrem i niedźwiedziem wyrobili w sobie ducha wojowniczego, zuchwałego i odpornego. Stara pieśń cechuje dobitnie hardość i bitność tego szczepu polskiego:
Szarszan zadrzewiały
Z poszew opadały
Kijec granowity
Harkabuz nabity.
Zstępuj mu z gościńca
Rzuca się do kijca,
Potym z harkabuza
Wnet poprawi guza.
Ci sami Mazurzy, od których w późniejszych czasach odbiegły dwie gałęzie — Kurpie i Podlasianie, pierwsi poznali i spenetrowali puszcze, oni to — wytknęli drogi królom, książętom mazowieckim i znakomitym panom, którzy lubowali się w wielkich łowach, oni to umieli tropić i osaczać grubą zwierzynę, wabić drobniejszą, „zkwielać“ ptactwo — od dzikiego, czujnego sokoła białozora do głupiej siewki i wrzaskliwej przepiórki. Tropiciele mazurscy i kurpiowscy, prowadzili Jagiełłę, Zygmunta i Batorego na łowy, oni też szli