niedźwiedzie i to — o ile miały siwe na karku kłaki, a także łosie, byle o rosochach najrozłożystszych. W średniowieczu strzelano do grubego zwierza z łuków i kusz ręcznych, wspierano je na rohatynie, lub kłuto krótkim oszczepem o szerokiem ostrzu. Jeden z kniaziów mazowieckich Janusz — jak i Olelkowicze, lubił potykać się z żubrem i niedźwiedziem, mając w garści kordelas lub topór, którym tak zręcznie łupał czaszki, że „nie zdały się już ni do ozdoby w komnacie.“ W nowszych czasach używano broni palnej i pod jej wpływem zanikła właściwie rycerska zabawa potyczek w pojedynkę z rozwścieczonym zwierzem. Doszło do tego, że nawet niewiasty rozmiłowały się w uciesze myśliwskiej — jak naprzykład, brzydka, jak ciężki grzech śmiertelny, Marja Józefa, małżonka Augusta III. Siedząc w krytej, specjalnie dla pary królewskiej, zbudowanej trybunie, raczyła własnoręcznie ubić ze dwadzieścia żubrów i to najzacniejszych. Była to wstrętna rzeź napędzonej zwierzyny, ulubione zajęcie saskiego dworu Za panowania Jagiellonów, sławne karty zapisało łowiectwo polskie — królowie tej zasłużonej dynastji osaczali knieję ludźmi i puszczali psy łowcze. Zwierz szczuty pędził przesmykami naoślep, natrafiając na straże z zaczajonymi myśliwymi. Koronowani łowcy: Zygmunt August, Stefan Batory i Władysław IV, trzymali sfory najlepszych psów ułożonych, medjolanów, chadzając z niemi na „czarną zwierzynę“ — dziki i „osadzone“ kłując oszczepem. Tych ogarów za łowów Władysława Jagiełły zastępowali stanowniczowie — Mazurzy. Węszyli oni tury „rzadko-krajne“ i żubry, odnajdywali na śniegu i bagnach ślady ich kopyt, po kłakach turzycy, kądzieli i usmolu wychodzili na trop i prowadzili za sobą dostojnych łowców. Mazurzy również umieli „podchodzić“ małe, dzikie koniki na nęciskach i ustronnych polanach, chwytali je w czarnym lesie liściastym, zastawiając na nie „stępy“, zasieki i pętle. Niedźwiedzie zazwyczaj
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.