zamieszkiwały ostępy puszczańskie: rosomaki, borsuki, kuny, sobole, bobry, popielice, tchórze, lisy i zające, a na skraju czarnych lasów i w haszczach wokół moczarów — świeciły „lampy“ wilcze, chociaż tego drapieżcę ścigali nietylko wielcy panowie, ale i drobni włodyki, a nawet kmiecie, siedzący na roli, bartnicy, „tworzący“ w puszczy, pasterze na łąkach podleśnych, ba! — budnicy częstokroć i potażnicy. Królowie i królewięta polowali wyłącznie na grubego, raczej — najgrubszego zwierza i tylko może Kazimierz Jagiellończyk ubijał lub chwytał w sidła i sieci sobole, bobry i kuny, szczycąc się swym „torłopem“ — szubą sobolową, używaną na łowach. Długosz, wychowawca dzieci jego, zapisał, że król „nabiwszy w puszczach wielką moc zwierzyny, porozsyłał ją w darze biskupom, panom, senatorom, kapitule, wszechnicy naukowej i rajcom krakowskim“. Z tego też sądzić można o obfitości zwierza w puszczy. Zresztą sam fakt istnienia w dawnej Polsce „pieniądza futrzanego“ świadczy o tem więcej niż przekonywująco. Przypomnijmy sobie, że płacono daniny
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.