dalekiego przodka — szakala. Większość ich została w w. XVI przywieziona z zagranicy, chociaż później niektóre wyżły, mieszańce, pochodzące od ojca lub matki czystej krwi, tak zwane „pokurcze“ zasłynęły niezrównanemi zaletami łownemi, jako „wietrzne“, posiadające znakomity węch, „zacieczce“ o sprycie, odwadze i zaciekłości i „zwajce“, czyli znakomicie ułożone.
Stare kroniki przechowały wspomnienia o tych wiernych towarzyszach łowców. Miał piękną psiarnię hetman Klemens Branicki, szczycił się swemi chartami Pac, romantyczny pan na Dowspudzie, a i inni też, siedzący po włościach puszczańskich lubowali się w psach łownych i gonnych. Legawe miały tu zaiste pole do popisu! Po starych porębach, krzakami zarosłych, po krawędziach leśnych wyżły węszyły cietrzewie, młode głuszce i słonki, po zalewiskach błotnistych i mokradłach do kaczek skradały się, do kszyków, dubeltów wśród kęp i sitowia.
A w głębi puszczy? Gończe ogary na grządy jelenie i sarnie, na tropy zajęcze, lisie i wilcze, na ślad dzików usmolnych wpadłszy niechybnie, gon wielogłosy wszczynały, aż zwierza osaczyć zdołały, zmordować i zdusić.
I w polu też, co to rozparło się wzdłuż i wszerz na próchnicach i popiołach po puszczy, ściętej oddawna i ogniem zżartej do reszty, przestrzeń bezkresną przemierzały chartów śmigłych skoki. „Ho—ho, się uszczwał, ho—ho, jest!“ Rozedrgały się okrzyki. Zagrał róg.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.