Przy spływie z jeziora brat polityka i historyka Lelewela — kapitan-inżynier w r. 1826—27 wybudował tu śluzę, za którą zaczyna się kanał przekopany. Do jego brzegów dopada las, lecz na niewielkiej jednak przestrzeni, gdyż mieszkańcy Czarnego Brodu i Żyliny walczyli z puszczą zaciekle, aż zdobyli sobie spore szmaty roli, gospodarując na niej zapobiegliwie. Świadczą o tem schludne, pobielane wapnem domki o dachach gontowych. Tam i sam pozostały jeszcze mosty, podczas wojny światowej przerzucone przez kanał. Ich pale podgniły już, częściowo się zapadły i zatonęły. Sączy się od północy niewidoczna wśród haszczy, wyrosłych na bagnistej ziemi, Sucha Rzeczka, łącząc ogromne jezioro Serwy z ogólną siecią kanału. Charakter lasu zmienia się wyraźnie. Sosny odbiegły gdzieś i ukryły się za pagórkami, a na moczarowatej glebie panują drzewa liściaste z domieszką świerków. Wśród lasu widnieją drobne osady i samotne zagrody. Kanałem płyną tratwy lub stoją śród tataraków, sitowia i liści nenufarów na szerokich plosach, zalanych wodą bagnisk lub drobnych jeziorek. Płynąc łodzią, kajakiem lub motorówką, turyście wypadnie przepłynąć przez kilka jeszcze śluz jedno- lub dwukomorowych, jak: Gorczyca, Perkuć i inne, przeciąć kilka jeziorek, głębokich, o dnie ilastem, z którego wypływają na powierzchnię wody połyskujące liście grążeli, a przy bagnistych, niedostępnych brzegach stoją zarośla sitowia. Za jeziorkiem Orlewo puszcza dociera znowu do koryta kanału, który po prostej linji biegnie pomiędzy dwiema ścianami boru. Mroczno tu i cicho. Nad czarną wodą przelatują drozdy, dzikie gołębie i dzięcioły. Do brzegu zbiegają wąskie ścieżki, wydeptane przez sarny i dziki. Błyskotliwe, przyodziane w roziskrzony zielenią, lazurem i złotem pancerz zimorodki zamarły na zwisających gałązkach leszczyny, zapatrzone w nieruchomą niemal wodę. Czatują one na ryby, ale cóż upolować potrafią w kanale? W najlepszym razie ukleję lub piskorza, w najgorszym — kolczastego ciernika. W głuchem uroczysku, zdala od zagród, jakieś przygarbione i ponuro staruchy szukają czegoś wśród kolumn sosnowych. Spostrzegłszy łódź, odchodzą w głąb boru i kryją się za młodą poroślą. Cóż one tu robią te szare, tajemnicze postacie o siwych kosmykach włosów, wybijających się z pod czarnych chust? Zapewne są to znachorki, co przetrwały do naszych czasów w tych okolicach puszczańskich. Szukają w borze i zrywają kwiaty arniki, babki — dobre, pomocne na rany, żywokost, bagno, jałowiec, macierzankę, dziewannę, rdest — niezastąpione przy łamaniu kości, reumatyzmie, „namożeniu“,
Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.