Taki Zenzaburo nigdzie nie spostrzegł przygotowanego posłania i znowu się uśmiechnął i szepnął:
— Konniczi... jarosi! Dziś... dobrze!
Przeszedł się po sali i klasnął w dłonie. Kotara natychmiast się uchyliła i oficer w pełnem uzbrojeniu wszedł i z uprzejmym ukłonem zapytał:
— Czego sobie życzy, szlachetny samuraj? Mój władca — książę Hiogo polecił mi spełniać wszystkie życzenia dostojnego więźnia...
Zenzaburo skinął głową i rzekł:
— Proszę przynieść mi moją „too“[1] i przepisy harakiri.
Po tych słowach zaczął chodzić wzdłuż sali, oficer zaś, skłoniwszy się raz jeszcze, wyszedł.
Taki Zenzaburo jął przypominać sobie, co zaszło w tych ostatnich dniach. Odtworzył wszystko w swojej pamięci z zupełną dokładnością.
— Mikado walczył z Szogunem — nie nasza rycerska rzecz mieszać się w ich sprawy! Powinniśmy słuchać rozkazu. Naszym wodzem jest Szogun. On to kazał mi napaść na dzielnicę cudzoziemską w Kobe, ponieważ, jak powiadają ludzie, cudzoziemcy podbudzili Mikada do wojny z Szogunem, aby bezkarnie mogli wedrzeć się do Daj-Nippon. Spełnił rozkaz wodza, ale dajmio Hiogo, obrońca Mikada, kazał schwytać Zenzaburo i sta-
- ↑ Too — szabla.