— Gentleman powinien wysuszyć się i ogrzać. Mieszkamy w Hotelu Keyo. Wesoły domek herbaciany!... Mamma-San poczęstuje gentlemana cherry-brandy, herbatą z Hioge i, jeżeli gentleman sobie życzy, Mamma-San każe podać gorące, aromatyczne „skiaki“[1], grzaną saké i ryż... Mamma-San dobra, gościnna kobieta... My zagramy na „koto“[2], zatańczymy i zaśpiewamy pieśni gejszy-kamelji... Hotel Keyo, to — blisko... Tam świeci się w oknach i palą się lampki na werandzie. W ogródku dużo drzew kameljowych, bzu i azalji... Noc ciemna, duszna i gorąca... My umiemy śpiewać, tańczyć i zabawiać białych, dostojnych gentlemenów!...
Larsen był jeszcze pod wrażeniem przeżytych chwil, nie chciał, aby pierzchły bezpowrotnie, więc, nic nie mówiąc, szedł za dziewczętami, słuchał ich dziwnego szczebiotania i śledził zwinne ruchy ich wiotkich postaci.
— Hotel Keyo! — zawołała jedna z Japonek, potrącając go zlekka w wąską bramę z bambusowych tyk, oplecionych wijącemi się roślinami.
Krętemi, wąskiemi schodami Larsen podniósł się na wyższe piętro, co chwila zawadzając szerokiemi ramionami o cienkie ściany, uginające się pod jego ciężarem.