Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

i patrzył za oddalającą się dziewczyną, patrzył z błyskami radości w oczach.
— Cuki Akijama! Przepiękna musme! — szeptał przez zaciśnięte zęby, wpatrzony w bronzowe ciało Cuki, coraz bardziej oddalającej się od brzegu. Już z trudem można było dojrzeć czerwony czepek gumowy na kruczych włosach pływaczki, gdy jeden z sędziów krzyknął:
— Ten Sziahara, dlaczego zwlekasz? Może zaniechałeś zamiaru walczyć z naszą Cuki?
— Mam czas! — odezwał się niedbale i, powolnie poprawiwszy pas na biodrach, rzucił się w morze.
Znawcy pływackiej sztuki, Japończycy, odrazu zrozumieli, że widzą przed sobą mistrza. Płynął odmiennemi, nie stosowanemi w Japonji ruchami. Wyskakiwał z wody i wyrzucał daleko naprzód ramiona, jakgdyby chwytając się za niewidzialne liny, ciągnące go coraz dalej na otwarte morze, gdzie, wśród niewysokich fal, majacząc szkarłatną plamą czepka, chyżo sunęła Cuki Akijama.
Przy każdym ruchu ręki rybak cały wynurzał się z wody, jak delfin, goniący stado ryb. Z opalonego grzbietu i nóg ściekała mu woda, a ciało wtedy połyskiwało pod padającemi promieniami słońca.
Zaczęła się gonitwa. Cuki obejrzała się wreszcie, ździwiona, że nie słyszy za sobą odgło-