Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

sów płynącego przeciwnika, i nagle ujrzała jego wyrzucające się ponad wodę ciemne ciało, z zawrotną szybkością zbliżające się ku niej. Podwoiła wysiłek, dopłynęła do umieszczonej na morzu mety i, zawróciwszy, skierowała się ku brzegowi, robiąc drugą połowę wyścigu. Gdy przepływali sobie na spotkanie, rybak krzyknął:
— Nie męcz się napróżno, piękna musme, przegrasz!
— Zobaczymy! — odkrzyknęła i pędzić zaczęła, ile sił starczyło.
Sziahara dopłynął, okrążył metę i gonił dalej. Z wysokiego brzegu widzom wydawało się, że to latająca ryba ucieka od goniącego ją delfina, lecz zrozumieli, że gonitwa długo nie potrwa. Rybak, ani na chwilę nie zwalniając pędu, dogonił dziewczynę i spokojnie popłynął obok.
— Może zmęczyłaś się, musme, tedy pozwól że podtrzymam cię...
Cuki zamiast odpowiedzi przyśpieszyła ruch.
— Nie chcesz rozmawiać ze mną? — rzekł Sziahara. — Dobrze... Wtedy patrz, jak się pływa. Ucz się, a być może, na przyszły rok będziesz pierwszą, jeżeli ja tu nie przyjadę.
Jednem uderzeniem odsadził od niej o jakie dwa korpusy i, nie oglądając się za pozostałą, jął wyrzucać się z wody i sunąć, jak rekin, sa-