Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

Podoba mi się Cuki Akijama i chcę ją mieć za żonę, — swobodnym i pewnym głosem objaśnił rybak.
— Chcesz ją mieć za żonę? Podoba ci się Cuki? — zawołał stary. — Ale co to może mnie obchodzić?
— Podług obyczaju, przyszedłem do ojca, aby prosić o rękę jego córki! — ciągnął Sziahara.
— A ona? — spytał stary.
— Cuki nie odmówi! — mruknął rybak.
— No, no! — zdziwił się wójt. — Taki jesteś pewny?
— Tak! — odparł.
— No, to idź i rozmawiaj z nią! — śmiejąc się, rzekł stary. — Idź!
Sziahara spokojnym krokiem wszedł do ogrodu, gdzie musme doglądała kwiatów.
— Cuki-San! — powiedział Ten Sziahara. — Przyszedłem po ciebie.
Obróciła się i patrzyła na niego zdumiona.
— Tak! — powtórzył, — przyszedłem po ciebie. Chcę, abyś była moją zoną...
— Ty? — zapytała, śmiejąc się szczerze. — Ty — rybak z Rebuna?
— Obawiasz się, że jestem biedakiem? — mówił Sziahara. — Coprawda, że tak jest, ale to dlatego, że jestem samotny i niewiele potrze-