Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

rozklekotane pianino, a na niem gramofon. W kącie na niskim stoliku mieściła się ofiarna kadzielnica, a nad nią na półeczce w kącie złocony posążek bogini Kwan-Non. Mięszanina Wschodu i Zachodu nie podobała się Skandynawowi.
Wyszedł na terasę, wychodzącą na morze. Usłyszał plusk fal, wbiegających na mokry piasek wybrzeża, daleką monotonną piosenkę rybaka, brzęczenie i dzwonienie cykad... i nagle w ciemnym kącie jakiś dziwny szmer. Szybko spojrzał na prawo i spostrzegł w ciemnym kącie terasy skuloną postać niewieścią, zobaczył różowe kimono, haftowane dużemi niebieskiemi chryzantemami, złocisty pas „obi“, srebrne szpilki w dużej, kruczej fryzurze. Kobieta siedziała z głową, opuszczoną na piersi, i zasłaniała twarz szerokim rękawem kimona. Plecy jej i ramiona wstrząsały łkania, tak ciche, że Larsen nie mógł nic dosłyszeć. Kobieta nie spostrzegła przyglądającego się jej mężczyzny.
Larsen nie wiedział co robić. Postanowił cofnąć się. Lecz skrzypnęły deski terasy i kobieta podniosła zapłakane oczy. Wtedy ujrzał śliczną delikatną twarzyczkę o smutnych, czarnych oczach i pięknie rozchylonych ustach. Patrzyła ze strachem i ździwieniem. Szybko otarła chusteczką oczy i wstała. Była to dość wysoka