Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

kimona dziewczęta, niosąc ze sobą talerze, kieliszki i butelki. Szybko nakryły stół i rozsiadły się na podłodze, uśmiechnięte i uprzejme.
„Mamma-San“ wprowadziła służącą z półmiskiem, na którym jeszcze syczało gorącym, rozpryskującym się masłem soczyste „skiaki“ i stała biała butelka z grzaną wódką ryżową — saké.
Larsen nie wiedział co robić. Zajadać przysmaki i widzieć śledzące każdy jego ruch oczy dziewcząt, to żenowało go. Zmieszany spojrzał na Mamma-San. Odrazu przyszła mu z pomocą i objaśniła, że może zaprosić do stołu jedną z dziewcząt. Larsen ucieszył się i podszedł do Mali-San.
— Bardzo dobrze! — kiwnęła głową właścicielka hotelu. — To kosztuje pięć jenów.[1]
Larsen zmarszczył czoło. Życie codzienne tchnęło na niego swoją brutalnością. Bajka już gotowa była prysnąć. „Mamma-San“ spostrzegła to i rzekła:
— Powiedziałam, żeby nie było nieporozumienia. Mali-San jest gejszą i dlatego jej towarzystwo przy stole ceni się drożej. Tylko to chciałam powiedzieć.
Odeszła, a za nią jedna po drugiej wyślizgnęły się z pokoju dziewczyny.

Larsen pozostał z Mali-San. Jadła z wdzię-

  1. Jen = ½ dol. amerykańskiego.