Młody japoński kapitan Masao Gejo szedł główną ulicą Asakusa i uważnie rozglądał się na wszystkie strony, wypatrując kogoś. Nie zwracał uwagi na tłum rozbawiony i barwny, nie patrzył na pstre szyldy herbaciarni, teatrzyków, cyrków i budy znanej trupy sztukmistrzów — „magów“, nie widział kinematografów, cukierni, sal dla szermierki i strzelania z łuków. Szedł ponury i zamyślony. Dwie gejsze-miako[1] spojrzały na smagłą, przystojną twarz kapitana i, gdy przeszedł, oglądać się za nim zaczęły, potrącając się łokciami.
— Ohe! — zawołała jedna z dziewczyn. — Przybył do Asakusa-Ku, do dzielnicy wesołości, śmiechu i zabawy, a taki smutny?
— Pewnie w jego sercu rozkwitł kwiat miłości, ale poranek jest jeszcze mglisty i mroźny! — odparła druga, przykrywając oczy małym wachlarzem ze złotego papieru.
Zaśmiały się obie i poszły dalej, szurgając białemi sandałami.
Istotnie w Asakusie nie było miejsca na nudy
- ↑ Gejsze — tancerki.