Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

ku wyjściu. W loży pozostała blada, wylękniona Kenson-San; nie mogła ruszyć się z miejsca, chociaż widziała czarny kłębek, mknący w jej stronę. Ale gdy niedźwiedź był o jakie dziesięć kroków od loży, baczny na wszystko i wierny swej miłości kapitan Masao Gejo, brzęcząc szablą, zeskoczył raptownie z wysokiego parapetu wprost do loży przerażonej dziewczyny.
Kenson-San krzyknęła radośnie i przytuliła się do niego całem drżącem ciałem, śmiejąc się i płacząc. Co dziwniejsze, ucieszył się również niedźwiadek, znalazłszy się nareszcie w miejscu, gdzie nie widział ruszających się bezładnie nóg i nie słyszał wrzaskliwego wycia i krzyków ludzkich. Zatrzymał się więc tuż przy wniebowziętym kapitanie i przykucnął przy jego lakierowanych botfortach. Masao Gejo z obawą spojrzał sobie pod nogi, coraz mocniej przyciskając wiotką kibić „musme“, lecz spotkał się z błagającemi, wystraszonemi oczami figlarnego niedźwiadka i, pochyliwszy się nieznacznie, podrapał go za uchem, szepnąwszy w duchu:
— Arigato, czisaj kuma! Dziękuję, mały niedźwiadku!
Objąwszy ramieniem jeszcze drżącą dziewczynę i mocno tuląc ją do siebie, kapitan przez zapasowe drzwi wyprowadził ją na ulicę i zamieszał się w tłumie. Ze wzburzonych opowiadań widzów dowiedzieli się o „okropnych“