Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

Budda-Dajbutca spoczywał, wielki, niewzruszony...
Przestały śpiewać cykady. Wszystkie szmery ucichły.
Gdzieś zegar wybił północ...
Długo patrzyłem w oblicze Buddy, żegnając go, być może, na zawsze...