Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

go rodzaju cierpienia. Bo szukać mądrości i wznosić się do niej, to zadanie życia naszego; obyś mógł je spełnić tu jeszcze na ziemi i niech Bóg błogosławi drogi twoje.
Starzec podniósł rękę, chcąc przeżegnać Iwana, ten zaś, dostrzegłszy to, powstał i zbliżył się do niego, by przyjąć błogosławieństwo, a ucałowawszy jego rękę, powrócił na miejsce.
Postępek ten i całe wogóle zachowanie się Iwana wobec starca było dla obecnych taką niespodzianką, że wszyscy zamilkli pod wrażeniem zdumienia, a nawet pewnego rodzaju podniosłego nastroju. Na twarzy Aloszy odbiło się coś nakształt przestrachu. Tylko Mjusow wzruszył ramionami, a stary Karamazow skoczył ze swego miejsca i podbiegł do starca, wołając:
— Oto mój syn ukochany, kość z kości mojej! Zacny, pełen szacunku syn, że tak rzekę, drugi Karol Moor ze zbójców Schillera. Tamten zaś, co wszedł przed chwilą, to istny Franciszek Moor, przeciw któremu szukam waszej opieki. Ja zaś stoję tu jako stary hrabia Moor, der regierende graf von Moor. Osądźcie nas teraz, ojcze, i wysłuchajcie, bo pragniemy nietylko modlitwy, ale i przepowiedni waszych.
— Proszę, zechciej pan mówić bez tych dodatków i nie zaczynaj od obrażania własnych synów — rzekł cichym, zaledwo dosłyszalnym głosem starzec, który widocznie czuł się coraz słabszy:
— Nieprzyzwoita komedya, którą odrazu przeczuwałem idąc tutaj — zawołał Dymitr Fedorowicz, zrywając się z oburzeniem. — Darujcie,