Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzi się boisz? Widocznie sam przyznajesz w duszy, że powiedziałem prawdę.
— Ty Iwana nie znasz, on nie jest wcale chciwy na pieniądze.
— Być może, że i piękność Katarzyny Iwanównej ma dla niego znaczenie, w każdym razie posagiem jej nie gardzi.
— Iwan, to człowiek wyższy, nie goni on za pieniędzmi, ani spokoju szuka. On pragnie poświęcić się jakiejś idei.
— Co znowu za majaczenia? Już to wy, szlachta, jak zaczniecie...
— Ależ, Misza, Iwan ma wzniosłą duszę i umysł głęboki. Pokutuje w nim jakaś wielka myśl, która szuka wyzwolenia. On z tych, którzy nie potrzebują milionów, a szukają wyzwolenia myśli.
— Kradzież literacką popełniasz, mój Aloszka, parafrazujesz słowa starca! — zawołał Rakitin z nietajonym gniewem. — Szukacie w waszym Iwanie jakiejś zagadki, a tam zagadki niema żadnej, a jeżeli jest, to głupia i nie warta zachodu. Sam to zrozumiesz, jak popracujesz trochę mózgiem. Wszystkie te jego artykuły i broszury śmieszne są i niedorzeczne. A słyszałeś jego twierdzenie o nieśmiertelności i cnocie? „Gdzie niema wiary w nieśmiertelność duszy, tam niema i cnoty i wszystko jest dozwolone”. A brat twój, Mitia, który wnet woła: zapamiętam to sobie... Bajeczna teorya dla zbrodniarzy. Nie, głupio powiedziałem; nie dla zbrodniarzy, a dla żaków szkolnych i niedowarzonych fanfaronów, blagierów, z jakąś jakoby nierozwikłaną zagadką w mózgu... Same