Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

najmniej, stanowił przysposobiony do obiadu i prześlicznie nakryty stół. I tu także elegancya polegała głównie na niezmiernej czystości. Błyszczące naczynia, wybornie wypieczony chleb w trzech gatunkach, dwie butelki wina i dwie flaszki wyśmienitego klasztornego miodu, prócz tego szklany dzbanek słynnego na całą okolicę kwasu. Wódki nie było wcale. Rakitin opowiadał później, że obiad ów składać się miał z pięciu potraw: zupy z jesiotra z pierożkami z rybą, ryby gotowanej w jakiś osobliwy, specyalnie klasztorny sposób, kotletów z łososia, lodów i kompotu, a wreszcie kisielu w rodzaju blamanżu. Wszystko to przewąchał Rakitin, który nie omieszkał zajrzeć do kuchni przełożonego, gdzie miał swoje specyalne stosunki. Starał się on mieć wstęp wszędzie i wszędzie zasięgał języka. Serce miał zawsze niespokojne i zawistne. Zdawał sobie sprawę z niepospolitych swych zdolności umysłowych, które jednak cokolwiek przeceniał i miał bardzo wysokie mniemanie o sobie. Był pewien, że będzie w przyszłości znakomitością, ale Alosza, który go nawet bardzo lubił, martwił się zawsze tem, że przyjaciel jego nie jest uczciwy. Rakitin zaś, wiedząc o sobie, że nie ukradłby rzuconych na stole pieniędzy, uważał się tem samem za uosobienie honoru i uczciwości. To był już jego pogląd, któregoby nietylko Alosza, ale nikt w świecie zmienić nie zdołał.
Rakitin, jako młody nowicyusz, nie mógł być dopuszczonym do paradnego obiadu, natomiast