— Przecież sam obmyśliłeś ten cały zjazd — rzekł Fedor Pawłowicz po krótkiem milczeniu, patrząc z ukosa na syna. — Czegóż się teraz złościsz?
— Dość już chyba ojciec narobił niedorzeczności, wartoby odpocząć chwilę — odciął surowo Iwan.
Fedor Pawłowicz zamilkł znów na parę minut, poczem znów zauważył sentencyonalnie.
— Wartoby tak koniaczku golnąć!
Iwan milczał wciąż.
— Aloszę zabiorę z klasztoru, mimo, że nie bardzo ci się to uśmiecha, moj przykładny synu, Karolu Moor.
Iwan odwrócił się pogardliwie i przypatrywał się w milczeniu drodze. Obaj nie przemówili już ani słowa do chwili przybycia na miejsce.
Dom Fedora Pawłowicza znajdował się w jednej z ubocznych dzielnic, dość daleko od środka miasta. Był to budynek obszerny, wyglądał na zewnątrz bardzo przyzwoicie i schludnie, ściany