jego jest pozostać przy dawnym panu. Twierdził, że baba bredzi, jak każda baba, bo wszystkie są z natury „nieuczciwe” i — został na miejscu.
— Czy ty rozumiesz, co to obowiązek? — pytał surowo Marty.
— Doskonale rozumiem, ale nie widzę wcale, żeby to był jaki dla nas obowiązek zostawać tutaj — protestowała kobieta.
— Możesz sobie nie rozumieć, a przecie zostaniemy. Tymczasem milcz.
Tak się i też stało.
Fedor Pawłowicz wyznaczył im niewielką pensyę miesięczną, którą im zresztą dość regularnie wypłacał. Przytem Grigor wiedział, że ma wpływ na swego pana.
Stary Karamazow, człowiek chytry i bardzo wytrzymały, a nawet twardy w niektórych okolicznościach życia, miewał także momenty niezwykłej słabości, z czego zdawał sobie sprawę; a słabości tej swojej lękał się niezmiernie.
Człowiek tak nieposzlakowanej wierności, jak Grigor, był dla niego niezmiernie drogocennym skarbem. W ciągu długoletniej swej karyery, Fedor Pawłowicz narażał się nieraz na poważne niebezpieczństwa, z których wybawiał go zwykle Grigor, robiąc mu później surowe uwagi z powodu niewłaściwego jego postępowania. Parę razy groziło mu np. bicie i to nielada bicie, ale to nie było jeszcze najgorsze. Zdarzały się nieraz w życiu jego bardzo zawiłe i skomplikowane trudności i wtedy to zwłaszcza odczuwał on niewypowiedziane zadowolenie z możności oparcia
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.