Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie nie zostanie, „tylko zielsko wyrosłe na grobie”, jak powiedział któryś poeta. To okropne! Jak odzyskać wiarę? W dzieciństwie wierzyłam bezmyślnie, mechanicznie, ale dziś potrzebuję dowodów. A jak to dowieść? Przyszłam też do stóp twoich, ojcze, prosić o radę. Bo myślę, że jeżeli opuszczę tę sposobność, to mi już nigdy nikt nic nie powie. Tymczasem widzę, że dla innych ludzi to kwestya zupełnie obojętna, nic ich to nie obchodzi. Mamże jedna dźwigać taki ciężar? jak dowieść? jak dowieść? to zabijające.
— Bezwątpienia, to musi być zabijające. Ale dowieść tego niepodobna. Można się jednak utwierdzić w wierze.
— Jakże to?
— Miłością, i to miłością czynną. Trzeba kochać bliźniego swego w czynie, a w miarę tego, jak się oddajemy takiej miłości, wzrasta w nas wiara w Boga i nieśmiertelność duszy. Ci zaś, którzy dochodzą do zapomnienia o sobie, nie doznają już żadnych wątpliwości.
— Miłość czynna! Otóż i znów zagadka — i to jaka jeszcze! Ja tak kocham ludzkość, że niekiedy, wierzcie mi, ojcze, marzę o porzuceniu wszystkiego, nawet mojej Lizy, i gotowa jestem zostać siostrą miłosierdzia. Zamykam oczy, myślę o tem i czuję w sobie nieprzebrane siły.. Najstraszniejsze rany nie obudziłyby we mnie wstrętu. Obmywałabym je własnemi rękami, całowałabym je.
— To już bardzo dobrze, że pani takie myśli przychodzą, ale należałoby spełnić wówczas rzeczywiście jaki dobry uczynek.