śli, nie zdołali w całej mądrości swej nic lepszego, ani wyższego wynaleźć, nad obraz, jaki Chrystus ukazał ludziom przed dawnymi jeszcze wiekami.
Wszystko inne było tylko próbą nieudaną i poronioną. Zapamiętaj sobie, młodzieńcze, te słowa moje, wyrzeczone na pożegnanie, bo z woli starca swego musisz iść w świat, a pokusy, jakie się w świecie spotyka, bywają tak ciężkie, że często nie w sile człowieka przenieść je i zwyciężyć.
Z tymi słowy błogosławił go ojciec Paisy. Alosza, wyszedłszy z klasztoru, rozpamiętywał je sobie i uczuł, że w surowym tym i skrytym starcu odnalazł nagle przyjaciela i życzliwego przewodnika. Może to ojciec Zosima polecił mu go, umierając. Słowa te, poważne i rozumne, świadczyły o gorącem sercu ojca Paisego, który uzbroić chciał powierzoną sobie duszę młodzieńca przeciw walkom i wahaniom, i zabezpieczyć go od złego najsilniejszą, jaką mógł wybrać, zaporą.
Alosza udał się najpierw do ojca. Wchodząc do jego mieszkania, przypomniał sobie, że mu ojciec usilnie zalecał, aby się do niego zgło-