Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

śli, nie zdołali w całej mądrości swej nic lepszego, ani wyższego wynaleźć, nad obraz, jaki Chrystus ukazał ludziom przed dawnymi jeszcze wiekami.
Wszystko inne było tylko próbą nieudaną i poronioną. Zapamiętaj sobie, młodzieńcze, te słowa moje, wyrzeczone na pożegnanie, bo z woli starca swego musisz iść w świat, a pokusy, jakie się w świecie spotyka, bywają tak ciężkie, że często nie w sile człowieka przenieść je i zwyciężyć.
Z tymi słowy błogosławił go ojciec Paisy. Alosza, wyszedłszy z klasztoru, rozpamiętywał je sobie i uczuł, że w surowym tym i skrytym starcu odnalazł nagle przyjaciela i życzliwego przewodnika. Może to ojciec Zosima polecił mu go, umierając. Słowa te, poważne i rozumne, świadczyły o gorącem sercu ojca Paisego, który uzbroić chciał powierzoną sobie duszę młodzieńca przeciw walkom i wahaniom, i zabezpieczyć go od złego najsilniejszą, jaką mógł wybrać, zaporą.





I.
ALOSZA W ŚWIECIE.

Alosza udał się najpierw do ojca. Wchodząc do jego mieszkania, przypomniał sobie, że mu ojciec usilnie zalecał, aby się do niego zgło-