Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

nawidzieć. — Głos jej zadżrał i łzy zawisły jej na rzęsach. Alosza uczuł, że dziewczyna jest w tej chwili zupełnie szczera i mówi prawdę.
— Tak, ona już nie kocha Dymitra, — pomyślał.
— Doskonale mówisz — zawołała pani Chachłakow.
— Poczekajcie, nie skończyłam jeszcze — mówiła Katarzyna. — Nie powiedziałam tego, co najważniejsze. Oto tej nocy powzięłam postanowienie, może ciężkie dla siebie, ale którego na pewno nie zmienię. Drogi mój, kochany, wielkoduszny doradca, głęboki znawca serc ludzkich, jedyny przyjaciel, jakiego mam na świecie, Iwan Fedorowicz, zna moje postanowienie i nie sprzeciwia mu się, owszem, utwierdza mnie w niem i pochwala.
— Tak jest, znam to postanowienie i pochwalam je — przemówił cicho, lecz stanowczo Iwan Fedorowicz.
— Ale pragnęłabym jeszcze usłyszeć zdanie Aloszy, przebacz mi pan, Alosza Fedorowiczu, że tak poufale pana nazywam.
Chcę, aby Alosza powiedział mi tu w obecności życzliwych mi świadków, czy mam szłuszność, czy nie? Alosza! bracie drogi (bo będę cię zawsze uważała za brata) — mówiła w najwyższem uniesieniu, chwytając rozpalonemi dłońmi chłodne jego ręce, — czuję, że to tylko, co pan mi doradzi, co pan postanowi, uspokoi mnie i pogodzi z losem. Przeczuwam to sercem.
— Niewiem, o co mnie pani chce zapytać, —