Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

4,500 rubli, a w kilka dni potem nadszedł obiecany list. List ten mam tutaj, noszę go zawsze przy sobie. Włożą go ze mną do trumny, chcesz, to ci go pokażę. „Kocham Pana (pisała) bez pamięci. Choćbyś mnie Pan nie kochał, wszystko jedno, zostań Pan tylko mężem moim i nie lękaj się. Krępować Cię w niczem nie będę, będę w domu Twoim, jak sprzęt Twój, jak dywan, po którym stąpasz... Kochać Cię będę wiecznie i strzedz przed Tobą samym“. Alosza! Niegodzien jestem powtarzać tych słów podłemi ustami i podłym głosem moim. Ugodził mnie ten jej list głęboko w serce i czuję go po dziś dzień, i ciężko mi, ciężko na duszy.
Odpisałem jej natychmiast (jechać wtedy do Moskwy nie mogłem w żaden sposób), łzami żywemi odpisałem. Jednego tylko wstydzić się będę wiecznie, żem wspomniał jej o różnicy naszego położenia, o jej posagu i mojem ubóstwie. Nie powinienem był tego pisać, ale wyrwało mi się z pod pióra. Napisałem jednocześnie do Moskwy, do Iwana, list na sześciu kartkach, w którym mu wszystko wytłómaczyłem i posłałem Iwana do niej. Czego? Czego tak na mnie patrzysz? Wiem, wiem, Iwan zakochał się w niej i kocha się po dziś dzień. Po waszemu zrobiłem głupstwo kapitalne. Ale kto wie, czy dziś to głupstwo nie uratuje nas wszystkich. Czyż nie widzisz, jak ona go ceni, jak go czci prawie? Czyż może porównywasz nas obu? Czuć miłość dla takiego, jak ja, a jeszcze po wszystkiem, co tu zaszło?
— Przekonany jestem, że Katarzyna kochać