caniu go. Zato Fedor Pawłowicz wpadł wkrótce na pomysł wykształcenia swego pupila na kucharza. Tym razem wybór okazał się trafny. Smerdiakow, wysłany na naukę do Moskwy, wrócił zupełnie wydoskonalony w swym fachu i gotował wistocie wybornie. Zmienił się wówczas bardzo: postarzał się nagle, wychudł, pożółkł, zato stał się skończonym elegantem, niezmiernie dbałym o czystość i porządek. Całą prawie swoją pensyę zużywał na ubranie, pomady, perfumy i t. p. Kobietami zdawał się pogardzać, jak zresztą całem swem otoczeniem. Ataki epileptyczne powtarzać się zaczęły coraz częściej, co niepokoiło bardzo Fedora Pawłowicza, tembardziej, że w takich razach Smerdiakow nie mógł gotować i zastępowała go w tem Marta.
— Powinienbyś się ożenić, Smerdiakow — mawiał Fedor Pawłowicz. — Chcesz? Wyswatam cię?
Słysząc to, Smerdiakow bladł z gniewu, ale nie odpowiadał ani słowa. Stary Karamazow odchodził, machnąwszy rękę. Zato wierzył bezgranicznie w uczciwość swego kucharza, był zupełnie pewien, że nie byłby on w stanie nic ukraść.
Zdarzyło się raz, że Fedor Pawłowicz, będąc pijany, zgubił 3 sturublowe banknoty, na własnem podwórzu. Gdy opatrzył się na drugi dzień i szukać począł po kieszeniach, dostrzegł nagle zgubione pieniądze na stole. Okazało się, że znalazł je Smerdiakow i odniósł jeszcze wczoraj.
— No, bratku! pierwszy raz widzę takiego, jak ty, człowieka — zawołał zdziwiony Fedor Pawłowicz i darował mu 10 rubli.
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.