Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

ulicy miasta. Alosza wiedział, że mieszka ona pod opieką dwóch ciotek, które, jak opowiadano, ulegały we wszystkiem woli swojej pupilki, i bawiły przy niej chyba dla względów etykiety. Katarzyna zdawała sprawę ze swych czynności jedynie owej bogatej generałowej, której miała być spadkobierczynią. Dama owa mieszkała stale w Moskwie, a Katarzyna obowiązana była pisywać do niej dwa razy tygodniowo, donosząc szczegółowo o wszystkiem.
Gdy Alosza wszedł do przedpokoju, oznajmiając swoje przybycie przez służącą, która mu drzwi otworzyła, usłyszał w przyległym salonie gwar kilku głosów kobiecych, następnie szelest spódniczek i odgłos szybkich kroków, jakgdyby kilka kobiet wybiegło nagle z pokoju. Zdziwiło go mocno, że jego przybycie wywołać mogło takie zamieszanie. Wprowadzono go jednak niezwłocznie do salonu. Był to obszerny pokój, umeblowany bogato i wykwintnie, w stylu wielkomiejskim. Znajdowało się tam mnóstwo kanapek, sof, fotelików, mniejszych i większych stolików, a przy oknie akwaryum. — Alosza dostrzegł w półmroku na jednej z kanapek zostawioną tam widocznie przed chwilą jedwabną okrywkę, na stoliku stały niedopite filiżanki z czekoladą, biszkopty, ciastka, wino i cukierki. Alosza domyślił się, że trafia na jakieś przyjęcie, zmarszczył się, mocno niezadowolony. Ale w tej chwili szybkim i pewnym krokiem weszła do salonu Katarzyna, i z radosnym, rozpogodzonym