Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

braku edukacyi, — strofował ją stary tonem pozornie gniewnym, w istocie jednak patrzył na nią wzrokiem pełnym uznania. — To już taki nasz familijny charakter, — dodał, zwracając się do Aloszy. — Należymy do tych, co to: „W całej przyrodzie i wszechświecie nic błogosławić nie są zdolni”.
— A teraz pozwól pan, że go jeszcze zapoznam z małżonką moją, Anną Piotrówną. Pamiętaj pan tylko, że to dama, dama bez nóg, to jest ma nogi, ale chodzić nie może. Rozpogódź oblicze, Anno Piotrówno, oto przedstawiam ci Aleksego Fedorowicza Karamazowa.
— A teraz wstań, panie Aleksy Fedorowiczu — zawołał nagle, chwytając Aloszę za rękę i podnosząc go z całkiem niespodziewaną gwałtownością. — Należy wstać, przedstawiając się damie. Słuchaj mameczko! — dodał, zwracając się do obłąkanej — oto jest pan Karamazow, nie ten, co to wiesz, i tam dalej, ale brat jego, który przybywa tu z różdżką pokoju i pojednania. Pozwól, Anno Piotrówno, abym ucałował czcigodną twą rączkę.
Mówiąc to, ucałował rękę żony z pełną czci tkliwością.
Ruda dziewczyna odwróciła się ze wzgardą od tej sceny, twarz zaś obłąkanej zawsze równie uroczysta i pytająca, wyrażała w tej chwili uprzejmą łaskawość.
— Zechciej pan usiąść, panie Czarnomazow — przemówiła.
— Karamazow, duszko, nie Czarnomazow —