Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

sprowadzić do niego innego jakiego doktora. Odwieźli go do domu w mojej karecie. A teraz na domiar wszystkiego jeszcze, pan i Liza z tym listem swoim. Zaklinam pana na miłość dla wielkiego, konającego starca, pokaż mi ten list, ja przecież jestem matka, muszę widzieć. Możesz mi go pan nie oddawać, ale pokaż mi go tak, bym go mogła przeczytać.
— Nie, nie pokażę, choćby nawet ona pozwoliła. Jutro, jeśli pani życzy, mogę przyjść i pomówimy o tem, a teraz dowidzenia.
I Alosza wybiegł na ulicę.





SMERDIAKOW W ZALOTACH.

Aloszy ciążyła głównie jedna myśl. Oto chciał znaleźć za wszelką cenę brata, Dymitra, który się najwidoczniej przed nim ukrywał, i pomówić z nim stanowczo. Nie dobrze wiedział, co ma właściwie bratu powiedzieć, ale zdawało mu się, że musi koniecznie zrobić coś dla zapobieżenia katastrofie, którą przeczuwał. Nie umiałby zdać sobie sprawy, na czem polegać będzie owa katastrofa, czuł jednak, że musi ona nastąpić, jeśli się nie zrobi coś dla powstrzymania nadchodzącego niebezpieczeństwa. „Chociażby nawet dobroczyńca mój umarł bezemnie, to przynajmniej wyrzucać sobie nie będę, że mogąc ocalić kogoś i złe usunąć, obowiązku tego zaniedbałem, czy-