Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, proszę pana.
— To bardzo ważna wiadomość, dziękuję wam, Smerdiakow. Natychmiast tam pobiegnę.
— Tylko niech pan nie mówi, że to odemnie.
— Bądź spokojny, wpadnę tam jakby wypadkowo.
— Proszę, niech pan zaczeka, furtkę otworzę — proponowała uprzejmie Marya Kondratiewna.
— Nie trzeba, bliżej przez płot — zawołał Alosza i wybiegł z ogrodu tą samą drogą, jaką wszedł. Wiadomość o braciach poruszyła go mocno, postanowił koniecznie się z nimi widzieć, nie wypadało mu, wprawdzie, zachodzić do restauracyi w stroju kleryka, mógł jednak wywołać brata na korytarz i tam się z nim porozumieć. Zaledwie też doszedł do rynku, i zbliżył się do kamienicy, w której mieściła się restauracya, gdy wychylił się do niego przez okno otwarte brat Iwan.
— Alosza! możesz tu przyjść?
— Nie wypada mi, ze względu na strój.
— Właśnie zamówiłem osobny gabinet, wejdź, a ja zbiegnę na twoje spotkanie i wprowadzę cię.
Za chwilę obaj bracia siedzieli przy stole restauracyjnym, gdzie Iwan objadował sam.





POZNANIE BRACI.

Pokoik, w którym znajdował się Iwan, nie był to właściwie osobny gabinet, lecz tylko miejsce przy oknie, odgrodzone od reszty sali parawanami,