Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

coś tak wielkiego i cennego, co starczy na zaspokojenie wszystkich serc, na ukojenie wszelkich oburzeń, na odkupienie, a nawet usprawiedliwienie wszelkich występków ludzkich, wszelkiej przelanej krwi, co starczy nietylko na przebaczenie, ale nawet na usprawiedliwienie wszystkiego, co się ludziom zdarzyło. Niech! niech się tak stanie, a jednak wtedy nie uznam i nie przyjmę tego, co było przedtem, i uznać tego nie mogę. Choćby nawet dwie równoległe linie zeszły się z sobą w przestrzeni, choćbym to widział na własne oczy, to faktu tego nie przyjmę i nie uznam. To moja teza, to moje wyznanie wiary; chciałeś je przecie znać, Alosza. Umyślnie zacząłem rozmowę naszą tak zupełnie głupio, a jednak doprowadziłem ją do tej spowiedzi, bo wiem, że musisz, że chcesz wiedzieć, czem żyje brat twój, którego kochasz. Powiedziałem.
Iwan zakończył długą swoją przemowę ze szczególnem i niezwykłem u siebie przejęciem.
— A czemuż zacząłeś tak „głupio”, jak się wyraziłeś? — pytał Alosza, patrząc w zamyśleniu na brata.
— Po pierwsze, żeby to było czysto po rosyjsku, bo nasze rosyjskie rozmowy muszą się zawsze głupio zaczynać, a po drugie, że im głupiej, tem bliżej celu. Głupota jest jasna i nieprzebiegła, rozum zaś wykręca się i zasłania; rozum podły jest, a głupota uczciwa i prosta. Odsłoniłem ci głąb rozpaczy mojej, a im głupiej to się stało, tem dla mnie lepiej.