miało wówczas lat sześć, a pastuchy wcześnie zaczęli go używać do pracy, i nie poczuwali się, bynajmniej, do obowiązku żywienia go i odziewania. Dziecko posyłano od siedmiu lat na pastwisko z trzodą, a gdy głodny był, skradać musiał jedzenie świniom, a za to chłostano go, złapawszy na gorącym uczynku. Nie uczono go niczego, rósł sam, jak dzikie zwierzątko. Gdy dorósł i nabrał sił, zarabiać zaczął dzienną pracą, a zarobione pieniądze przepijał, nie umiałby nawet użyć ich inaczej. Ostatecznie ograbił i zamordował jakiegoś starca, a sąd ujął go i skazał na śmierć. Tam nie bawią się w sentymentalizm. W więzieniu dopiero rzuciły się na niego całe tłumy pastorów i rozmaitych członków towarzystw dobroczynnych.
Nauczyli go czytać i pisać, wtajemniczyli w zasady wiary, nastawali na niego, przekonywali, doradzali, aż wreszcie udało się im doprowadzić go do wyznania. Ryszard napisał sam do sądu zeznanie, w którem obwinia siebie i ogłasza, że żył dotąd, jak zwierzę, ale nakoniec i na niego spłynęło światło niebieskie. Na to poruszyła się cała Genewa, wszystko, co było w mieście znakomitszego i zajmowało się dobroczynnością, zwaliło się do więzienia, całowano, ściskano biednego Ryszarda, mówiono mu bracie, ciesząc się jego nawróceniem, a biedny Ryszard wylewał łzy wzruszenia, powtarzając za innymi: „Żyłem dotąd w ciemności, podobny zwierzęciu nieczystemu, ale i na mnie spłynęło teraz światło i łaska i umrę w Panu.” Przychodzi wreszcie dzień
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.