i tak z każdym dniem gorzej. Tamci kłócą się z sobą, a może się na mnie skrupić.
— A pocóżeś wmieszał się w nieswoje sprawy — przerwał gniewnie Iwan.
— Jak mogłem się nie wmieszać, kiedy oni sami mnie wplątali. Jeśli pan chce wiedzieć prawdę, to ja z początku nie odezwałem się ani słówkiem, ale oni sami zaczęli się mnie zwierzać i posługują się mną, jak swoim. Wciąż słyszę jedno i pewno się z tego rozchoruję, ot może być, że jutro dostanę długiego ataku.
— Co to ma znaczyć?
— Ataki epileptyczne trwają często długo, kilka godzin, a nawet i cały dzień. Raz, gdy upadłem na strychu, leżałem bezprzytomnie całe 3 dni, padaczka powracała wciąż. Wtedy Fedor Pawłowicz posłał po doktora Herzenszube, a ten przykładał mi lód do głowy, a także wewnętrzne zapisał mi lekarstwo.
— Przecież nie można wiedzieć z góry, kiedy przyjdzie atak epileptyczny. Jakże to możesz zapowiadać, że zachorujesz jutro i to na 3 dni — pytał ciekawie Iwan.
— Wiadomo, że tego nie można przewidzieć.
— Zresztą wtedy spadłeś ze strychu, więc to był wyjątkowy wypadek.
— Codzień chodzę na strych, więc mogę tam codzień upaść, albo może mi się to przytrafić w piwnicy.
Iwan popatrzył na niego długo.
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.