pieniędzy, pan nawet nie domyśla się, jak bardzo ich potrzebuje — zauważył Smerdiakow, z wielkim spokojem i nadzwyczajną pewnością siebie. — Przytem on uważać będzie te trzy tysiące jako swoją własność. Sam mi nieraz mówił, że mu ojciec jeszcze tyle winien; a przytem trzeba wiedzieć, że jeżeli Agrafia Aleksandrówna zechce, to wyda się za Fedora Pawłowicza, a ona może zechcieć, a choć ja mówię, że nie przyjdzie tu, to kto wie, czy się jej nie zachce zostać naprawdę panią Karamazow.
Za pana Dymitra nie pójdzie, bo wie, że pieniędzy nie ma, ale za Fedora Pawłowicza — to co innego; sam słyszałem, jak rozmawiała o tem ze swoim kupcem, tym Samsonowem; śmieli się oboje i mówili, że byłby to wcale nie głupi interes. A gdyby się tak stało, to wtedy ani pan, ani bracia pana, Dymitr Fedorowicz i Aleksy Fedorowicz, nie dostaliby nic po ojcu, bo Agrafia Aleksandrówna przepisze zaraz na swoje imię cały majątek Fedora Pawłowicza i wszystkie kapitały. A przeciwnie, gdyby ojciec panów umarł bezżenny, to każdemu z synów zostawi po czterdzieści tysięcy, nawet panu Dymitrowi, którego tak nienawidzi.
Coś, jakby nerwowe drganie, przebiegło po twarzy Iwana Fedorowicza.
— Pocóż to radzisz mnie jechać teraz do Czeremaszny? — pytał z tłumionym gniewem — co chcesz przez to powiedzieć? Czy się tu na co zanosi?
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-3.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.