twoja żona miała chód trochę niepewny, to zato druga okazała się aż nadto zwinna”.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kałganow zwłaszcza radował się jak dziecko, aż łzy mu w oczach stanęły.
— Posłuchajcie państwo — wołał. — Prawda, że kłamie, ale robi to jakoś poprostu, naturalnie, i za to go lubię. Niema w tem podłej chęci zysku, idzie mu to samo z siebie, taki już specyalny ma talent. Utrzymuje jeszcze — mówił dalej — że Gogol jego właśnie przedstawił w powieści „Martwe dusze”. Pamiętacie państwo, jest tam pewien ziemianin Maksymow, którego niejaki Nodrow wysiec kazał rózgami, za co osądzony został w następnych słowach: „Za wyrządzenie obywatelowi Maksymowi czynnej zniewagi, przez wysieczenie go rózgami, w stanie nietrzeźwym”. Tylko, że daty się nie zgadzają, bo to było w 1820 roku. No cóż, wysiekli pana, czy nie? — nalegał Kałganow z wielkim zapałem.
Trudno było zrozumieć, czemu cieszyły go tak bardzo brednie, które opowiadał Maksymow, Mitia jednak podzielał jego zachwyt przez sympatyę dla miłego chłopaka. Zato obcy panowie okazywali najwyższe znudzenie i lekceważącą pogardę.
— Która godzina? — zapytał jeden. Okazało się jednak, że żaden z nich nie posiadał zegarka.
— Czemu psujecie zabawę drugim? — krzyknęła Grusza z widocznem rozdrażnieniem. — Jeżeli was to nie bawi, to nie powód jeszcze, aby się drudzy mieli na śmierć zanudzać. No, czemuż
Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-4.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.