Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-4.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyszedłszy, zatrzymał się chwilę na rynku, jak gdyby wahając się i uczuł nagle gwałtowną ochotę udania się do domu Fedora Pawłowicza, by się dowiedzieć, czy tam co nie zaszło. — Pomyślał jednak, że to nie wypada. „Nachodzić cudzy dom, z powodu głupich urojeń, narobić hałasu, to skandal — co mnie oni obchodzą?”
W najgorszem usposobieniu poszedł ku domowi, ale nagle przyszła mu na myśl Fenia. „Gdyby tak ją pociągnąć za język, dowiedziałbym się wszystkiego”. I chęć zobaczenia Feni wzmogła się w nim z taką siłą, że zawrócił prawie już z pół drogi i poszedł do mieszkania Gruszy. — Zastukał do zamkniętej bramy, a odgłos tego kołatania rozlegał się ostro w nocnej ciszy, tak, że Perchotin uczuł mimowolny lęk. — Mimo to, nikt się nie odezwał, widocznie cały dom już spał. Znowu skandal, — pomyślał Piotr Ilicz, — rozbudzę cały dom niewiadomo dlaczego. Mimo to, powtórzył stukanie raz drugi i trzeci, i to z taką siłą, że narobił hałasu na całę ulicę. Dostukam się przecie, dostukam! — powtarzał z gniewnem zapamiętaniem — i uderzenia w bramę następowały jedno po drugiem, z coraz to większą siłą.





HULANKA W MOKROJE.

Tymczasem Dymitr leciał, jak wiatr, drogą do Mokroje.
Odległość wynosiła dwadzieścia wiorst z okładem, ale dzielna trójka Andrzeja wiozła z taką