Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

w takiej godzinie przyśnił mi się taki sen o tem biednem dziecku. Tak, trzeba, żeby ktoś cierpiał za innych, za biedne dzieci. Wszystko to przyszło mi na myśl wśród tych szarych, wypłowiałych ścian mojego więzienia. Pod ziemią, między katorżnikami, można także znaleźć ludzi i wskrzesić w niejednym zamarłe serce, odrodzić je tak, że z podziemnych min powróci na świat aniołem lub bohaterem. I tam nawet, pod ziemią, w kajdanach, wśród wielkiej nędzy naszej, zmartwychwstać możemy dla radości, bez której człowiek żyć nie może. Bo radość daje Bóg, to już jego wielki, boski przywilej. I jeśli tacy, jak Rakitin, wygnają Boga z powierzchni ziemi, to my, ludzie podziemni, przyjmiemy go do siebie i z piersi naszej popłynie wielki, tragiczny hymn, na cześć Jego i świętej radości życia.
Mitia mówił to wszystko z głębokiem przejęciem, usta mu drgały, a z oczu płynęły wielkie, kropliste łzy.
— Tak, życie i pełne życie odnaleźć można i pod ziemią. Ty nie uwierzysz, Alosza, jak ja teraz pragnę żyć, jak pożądam życia, istnienia i pełnej jego świadomości. Taki Rakitin nigdy tego nie zrozumie. On, byle miał dom w Petersburgu i lokatorów, którzy mu będą płacili, więcej nie potrzebuje. Na ciebie też czekałem, aby ci to wszystko powiedzieć. Nie boję się cierpienia i zniosę je, żeby było niewiem jak wielkie, bylebym tylko wiedział, bylebym mógł w każdej chwili powiedzieć sobie, że „jestem”. Cierpię, ale jestem, mąk tysiące znoszę, ale jestem i wiem o tem, i słońce widzę, a jeżeli nie widzę, to wiem,