Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Przecież byłoby to bardzo głupio trzymać pieniądze pod poduszką, każde dziecko to pojmie, a mimo to, wszyscy uwierzyli, i sąd, i adwokaci. Głupie ludzkie sądy. Pieniądze trzymał Fedor Pawłowicz w szkatułce pod kluczem, a potem ja sam mu doradziłem, aby je ukrył w kącie, za obrazami, bo ich tam nikt szukać nie będzie. Gdyby więc Dymitr Fedorowicz zabił, to najpewniej uciekłby z pośpiechem, jak robi każdy morderca, albo też zaaresztowanoby go. A zawsze jabym zabrał pieniądze, tej samej nocy jeszcze, albo na drugi dzień.
— A dalej co? Mów.
— Leżałem, nasłuchując. Ktoś krzyknął tak, że Grigor zbudził się i poszedł patrzyć. Nasłuchiwałem jeszcze i znowu krzyk, a potem cicho — to Grigor jęczał, a i pan krzyczał, stojąc w oknie. Wtedy już wstałem i podszedłem pod okno, pytając co to? A pan mi na to: „Był — mówił — był, a teraz uciekł. Grigora zabił, on tam leży pod płotem.” O Dymitrze Fedorowiczu to wszystko mówił. Poszedłem szukać Grigora i znalazłem go. Leżał bez ducha i wcale się nie odzywał. Wtedy to taka zdjęła mnie chęć, taka chęć, że i oprzeć się nie mogłem, chciałem zaraz w tej chwili skończyć, dopóki Grigor leży bez czucia i nic widzieć nie może. Wróciłem wtedy do pana i mówię: „A ona tu jest, Agrafia Aleksandrówna, przyszła, prosi, byście wyszli”. Uwierzył zaraz i ucieszył się, jak dziecko. „Gdzie? — pyta — gdzie?” „Tam — mówię — stoi w ogrodzie, niech pan drzwi otworzy.” Patrzy przez okno i wierzy, to nie wierzy, a boi się otworzyć drzwi. Ee! myślę, to