czego się pan dowiedział. Chociażby o drugiej, o trzeciej, o czwartej nawet w nocy. Każ mnie pan rozbudzić, gdybym już spała. Chociaż ja napewno nie zasnę przez całą noc. A wie pan co? Możebym ja z panem pojechała.
— O nie! Nie potrzebuje się szanowna pani trudzić, wystarczy, jeśli mi pani da kartkę własnoręcznie napisaną i podpisaną, że Dymitr Fedorowicz nie otrzymał żadnych pieniędzy.
— Ależ naturalnie, dam ją panu natychmiast, to wyborna myśl. Poprostu w zdumienie mnie pan wprowadza przenikliwością swoją i rozumem. Taki młody. I pan tu urzęduje?
Mówiąc to wszystko i dużo więcej jeszcze na pochwałę młodego urzędnika, pani Chachłakow pośpieszyła do biurka i napisała szybko żądaną kartkę, którą doręczyła Perchotinowi.
— Oto jest żądana kartka, — mówiła do Piotra Iljicza, — wielkiego czynu pan dokonasz, jeżeli, dzięki panu, prawda zostanie wyświetlona.
Perchotin żegnał ją pośpiesznie, ale pani Chachłakow nie chciała się z nim jeszcze rozstać, odprowadziła go do przedpokoju i mówiła wciąż:
— Jakże wdzięczna jestem panu, jak bardzo wdzięczna, że się pan do mnie pierwszej zwró-