Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

starszego pana, wzywając go na pomoc. Tu jednak straszny widok przedstawił się jej oczom. Oto Fedor Pawłowicz leżał na wznak na podłodze. Jasny jego szlafrok i koszula, zbroczone były obficie krwią, a stojąca na stole świeca oświecała żółtym blaskiem stężała jego w martwej nieruchomości rysy.
Marta, zupełnie już nieprzytomna ze strachu i zgrozy, pobiegła za bramę do sąsiadów, wzywając ich na pomoc. Przeraźliwe jej krzyki zbudziły przedewszystkiem Maryę Kondratiewnę i matkę jej, zbudził się też i stróż, który tam przypadkiem nocował i wszyscy, wraz z Martą, udali się na miejsce zbrodni. Wpierw jednak zajęli się leżącym w ogrodzie Grigorem. Przenieśli go do jego izdebki i opatrzyli rany, on zaś polecił im zawiadomić natychmiast sprawnika o wszystkiem, co zaszło. W ten sposób, w chwili, gdy Piotr Iljicz wszedł do mieszkania Michała Makarowa, chcąc udzielić mu tylko obaw swoich i podejrzeń, zastał tam już wszystkich w popłochu i przekonał się, że to, co uważał za domysł i przypuszczenie, było już faktem pewnym i stwierdzonym.
Przedstawiciele władzy postanowili działać energicznie. Pomocnik prystawa otrzymał polecenie wybrania czterech najzdolniejszych agentów policyjnych, żeby z ich pomocą zbadać teren zbrodni. Udali się więc wszyscy do domu Fedora Pawłowicza, który, jak się okazało, miał głowę roztrzaskaną tępem jakiemś narzędziem, tem samem, którem, prawdodobnie, ugodzony został Grigorij. Narzędzie to odszukano wkrótce w ogro-